Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem wokół Tatr - maj 2009    przygotowania i... wyruszamy!
Zwiń mapę
2009
20
maj

przygotowania i... wyruszamy!

 
Polska
Polska, Zakopane
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Najpierw był plan...
o którym słyszałam coś już dawno, dawno temu. Osobiście dość abstrakcyjne wydawało mi się połączenie takich dwóch haseł, jak ROWER i TATRY. Bo rower nie służy do jazdy pod górę!
Ale kiedy ktoś proponuje jakiś wyjazd, to choćby nie wiem jak nierealny był to plan, to oczywiście jestem chętna. I tak pomysł sobie leżakował, aż przyszła wiosna.

Przygotowania
W pewien piątek, 20 marca, siedząc na zajęciach, odebrałam od Mirka smsa: „właśnie
nabyłem przewodnik dookoła tatr”. Wciąż przekonana o bezsensowności tego pomysłu jakoś miesiąc po smsie pożyczyłam tę książeczkę od bardzo zajętego Mirka. I 23 kwietnia wysłałam do potencjalnie zainteresowanych (Mirek, Mateusz, Andrzej i Rafał) maila, zaczynającego się: „Przeczytałam całą interesującą nas część przewodnika:D Ja już chcę jechać..;)”. No i zaczęły się przygotowania! Choć „przygotowania” to dużo powiedziane, bo trasę zaplanował nam przewodnik, noclegów przecież nie będziemy załatwiać wcześniej, pociąg bezpośredni do Zakopanego z Warszawy jest jeden... My musieliśmy tylko zebrać ludzi (jak to? Dlaczego nikt nie chce wyskoczyć z dobrym, przygotowanym do podróży rowerem i niezłą kondycją na kilka dni tuż przed sesją z Warszawy?). A poza tym, jak wynika z mailowej korespondencji, to przede wszystkim
pozytywnie się z Mirkiem nakręcaliśmy:) Po wrzuceniu informacji na grupę, wysłaniu wielu maili, wykonaniu kilku telefonów na trzy dni przed wyjazdem Tomek potwierdził ostatecznie, że jedzie.
Mieliśmy wspaniały, czteroosobowy skład! Mirek, Rafał, Tomek i ja:)

20 maja 2009
Umówiliśmy się z Mirkiem i Rafałem o 23 u nich. Mieliśmy jechać na wschodni. Wcześniej
nieopatrznie zaproponowałam 23.15, co później zmieniłam, ale ostatecznie, kiedy zjawiłam się o 23 nu nich, to usłyszałam, że zaraz ktoś zejdzie po mój rower, bo zapraszają na herbatę. Ja się nieco zirytowałam. Później pokrzyczałam na Muminka i Rafała, którzy przyszli do mnie na dół.
Kiedy o 23.15 (Mirka wciąż nie było) zadzwoniłam na Tomka, żeby dać mu znać, że będziemy na centralnym, bo na wschodni nie zdążymy, on już czekał na miejscu. W końcu uznał, że pewnie też przyjedzie na centralny. My ruszyliśmy o 23.25, po akcji, kiedy to Mirek zjawił się na dole, zamknąwszy wcześniej mieszkanie, chłopaki pomogli mu znieść sakwy... I kiedy my zaczęliśmy powoli wsiadać na rowery, on zorientował się, że jego został na górze.
Przez większość drogi byłam mocno zdenerwowana – czy na pewno zdążymy? I z kim ja w ogóle jadę?! Ada ostrzegała.... A oni dokuczali mi, że łapię parkinsona. Około 24 zjawiliśmy się na dworcu, z 10 minut trwało kupowanie biletów, a potem zeszliśmy na peron. Rafał przypomniał sobie, że ten pociąg jest rozłączany w paru miejscach i tylko kilka wagonów dojeżdża do Zakopanego. Kiedy około 24.30 usłyszeliśmy, że pociąg ma 15 minut opóźnienia Mirek i Rafał poszli się dowiedzieć, z którego sektora jadą nasze wagony. Ja już w międzyczasie nieco wyluzowałam, chociaż znów zrobiło się gorąco, kiedy przyjechał pociąg – bardzo wypchany. Wagony do Zakopanego w środku pociągu :/ Władowaliśmy się nawet dość sprawnie, mimo ciasnoty przy drzwiach i spacerujących między wagonami ludzi. Później nawet udało nam się tak poustawiać rowery, że było przejście. Przenieśliśmy sakwy i usiedliśmy na korytarzu. A raczej ja
usiadłam, bo oni wyciągnęli piwo, jeszcze bardziej mnie wkurzając. W końcu okazało się, że jak poszukać, to są przedziały z wolnymi miejscami, więc udało nam się usiąść w środku. To znaczy ja usiadłam. Oni pomogli wrzucać sakwy i zostali z piwem, później drugim, na korytarzu, przy okazji pilnując rowerów. Ja próbowałam spać.
Już jak wsiedliśmy konduktor robił problemy, że tym pociągiem nie wozi się rowerów, bo to TLK. Dziwny był. Ale sprawdzając bilety, straszył, że nas wysadzi w Częstochowie. W końcu dał nam spokój. Tomek, prowadząc konwersację z jakimś panem, pilnował rowerów, a my poszliśmy spać. Spało się średnio do Krakowa, gdzie wszyscy wysiedli:) My zmienialiśmy Tomka, a tak to spaliśmy, korzystając z dwóch wolnych przedziałów, jedliśmy, podziwialiśmy widoki. I tak powoli, ale skutecznie toczyliśmy się na południe. I w końcu przed 11 dotarliśmy do Zakopanego.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018