Geoblog.pl    venividi    Podróże    Przez Rumunię - sierpień 2009    U stóp Fogaraszy!
Zwiń mapę
2009
18
sie

U stóp Fogaraszy!

 
Rumunia
Rumunia, droga transfogaraska
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 821 km
 
18 sierpnia 2009
Tulda – Lazaret - Cartisoara
Za nami kolejny dzień głównie w drodze. Miałyśmy propozycję, żeby spać dziś w Bukareszcie, ale zrezygnowałyśmy. Jagoda nie miała ochoty na drugą noc w TIRze. A ja chciałam w góry. A Bukareszt chyba jednak będziemy się starały ominąć w czasie naszej podróży... Ale się okaże.
Zanim wyruszyliśmy z Tuldy o 11.30 czasu polskiego, wybrałyśmy się z Jagodą na mały spacer i zakupy – chleb i wodę (wstałam przed 7, więc czasu miałam mnóstwo). Uzgodniliśmy z kierowcami, że będziemy chciały opuścić ich za Sybiu, na fragmencie trasy przez góry.
Podróż się ciągnęła – korki, remonty, monotonne krajobrazy... Choć przez większość czasu majaczyły na horyzoncie mniejsze lub większe góry. Znaczną część drogi przespałam. Pamiętam tabory cygańskie – wozy, konie, dzieci – na ruchliwej krajówce. Poza tym nudno.
Ładnie zrobiło się na kawałku wzdłuż Fogaraszy – rzeka, tory, pionowe, zalesione ściany. Tym większe wrażenie robiły, że wiedziałam, że będziemy tam wchodzić. Dość problematyczne okazało się znalezienie szlaku. Wysiadłyśmy z TIRów za Lazaret. Nikt nigdzie nie wiedział, gdzie można kupić mapę. Zaczęłyśmy wracać w stronę Lazaret uroczym, ruchliwym asfaltem prawie bez pobocza. Wciąż pod wpływem stresu, jaki nas kosztował ten spacer, w końcu zamachałyśmy na wysepce na jakieś auto. Facet „trochę” mówił po polsku, ale nie nie byliśmy w stanie się dogadać. Powiedziałyśmy nazwę miejscowości – Lazaret, a później, że chcemy w góry, w Fogarasze. On zrozumiał, że chodzi o miejscowość Fogaras. I wywiózł nas gdzieś strasznie daleko od gór. Tam spotkałyśmy na parkingu przy stacji polską rodzinę z Białegostoku, wracającą z Bułgarii. Chwilę pogadaliśmy. Później zjadłyśmy kanapki. W motelu w pobliżu dziewczyna nie miała mapy, ale poradziła wchodzić od trasy transfogaraskiej. Stanęłyśmy więc za stacją, machając. W końcu zabrał nas stamtąd gość, który zatrzymał się zadzwonić. Jechał do Brasov i wysadził nas przy zjeździe na trasę transfogaraską. Zjadłyśmy tam lody i stanęłyśmy przy drodze. Ruch niewielki i szybko się nam znudziło. Już szłyśmy, kiedy na machanie zatrzymało się dwóch starszych panów. Oni do nas mówili, my nie rozumiałyśmy. Jechali do Cartisoary. Uznałyśmy, że w sumie może być (byle do przodu). Kiedy się zatrzymali przy jakimś pensjonacie, powiedzieli, żebyśmy poczekały. Nie wiedziałyśmy o co chodzi, ale nam się nie spieszyło. No i oni zadzwonili do kogoś kto też nie wiedział o co chodzi, ale znał niemiecki ;P I tak sobie pogadali z Jagodą, a potem wyjaśniłyśmy jeszcze raz, że mamy namiot i nie boimy się dzikich zwierząt, i uciekłyśmy. Tzn. po prostu pożegnałyśmy się i poszłyśmy jeszcze kawałek w stronę Balea Lac. Udało nam się nawet kupić w jakimś sklepie przy pensjonacie za 20 lej (zdzierstwo) mapę. W końcu, ok. 19 weszłyśmy w głąb lasu i tuż przy jakiejś małej drodze, po której, jak się okazało dopiero rano, jeżdżą czasem samochody, rozbiłyśmy się, zjadłyśmy kolację, posiedziałyśmy, jeszcze pogadałyśmy po ciemku i poszłyśmy przed 21 spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018