Geoblog.pl    venividi    Podróże    Przez Rumunię - sierpień 2009    Pierwszy dzień spaceru powyżej 2000m.n.p.m.
Zwiń mapę
2009
19
sie

Pierwszy dzień spaceru powyżej 2000m.n.p.m.

 
Rumunia
Rumunia, gdzieś w Fogaraszach;)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 833 km
 
29 sierpnia 2009
Fogarasze :D
Zaczęło się pobudką ok. 6. Śniadanie, zwijanie namiotu... Jak już się ogarnęłyśmy (minęły nas w tym czasie dwa samochody), wróciłyśmy na główną drogę. Chwilę postałyśmy, ale ruch mały, samochody pełne, więc, mimo świadomości odległości, podjazdów i zakrętów, ruszyłyśmy przed siebie. Zdążyłyśmy się nawet zmęczyć, kiedy tuż przy zakręcie zatrzymał się Rumun w średnim wieku. Była to bardzo cicha podróż. Tylko przy wodospadzie zapytał, czy tu, czy do Balea Lac. Powiedziałyśmy, że dalej. W czasie drogi zrozumiałam czemu ludzie nawet w nie do końca pełnych samochodach nie chcieli nas wziąć. Mimo dobrej jakości naszego auta zastanawiałam się czy dodatkowe 200km (my i plecaki;) nie robi mu różnicy. Niby serpentyny, ale podjazdy strome. Lekko przerażona, ale i zachwycona widokami wjechałam samochodem na 2044m.n.p.m.!
Pożegnałyśmy się, popstrykałam zdjęcia, popatrzyłyśmy na trasę, na jezioro, na stragany (do jednego z nich przyjechał nasz, chyba dość znany w tym miejscu, kierowca), znalazłyśmy szlak – czerwone trójkąty – i ruszyłyśmy w górę. Pierwsze podejścia dało nam odczuć klimat gór, w jakie trafiłyśmy – po skałach, stromo, ale i tłumy ludzi. Mocno się zmachałyśmy, ale już z pierwszej przełęczy roztaczał się wspaniały widok. Tu czerwone trójkąty zamieniłyśmy na prostokąty w tym samym kolorze. W ciągu niecałej godziny wchodzenia zdążyła się diametralnie zmienić pogoda – z czyściutkiego nieba i przezroczystego powietrza zrobiła się taka mgła, że zniknęło i jezioro, i schroniska. Po jakimś czasie przeszła tylko na jedną stronę grzbietu... Pierwszego dnia pogoda zmieniała się nam wielokrotnie. Chwilami nie było widać prawie nic,a za moment fantastyczna panorama. Strasznie mi się podobało, kiedy szłyśmy grzbietem i dokładnie na nim zatrzymała się chmura i stała pionowo nad nim.
Na trasie ogólnie ludzi było sporo. Nieco się w trakcie porozłazili. Parę razy wyprzedzałyśmy się z ekipą młodych Czechów. Oni ostatecznie zostali nad jeziorem, my uznałyśmy, że dotrzemy do przełęczy Podragu. Trochę nasz upór zdecydował, bo obie byłyśmy padnięte. Na przełęczy zagotowałyśmy wodę i zjadłyśmy zupki. W międzyczasie uznałyśmy, że strasznie wieje, więc przeszłyśmy jeszcze kawałek, schodząc. W końcu rozbiłyśmy się w miejscu dość osłoniętym, na trawie, nie na kamieniach (choć te, mimo wszystko, mocno dawały się w nocy we znaki), ale na zboczu, które okazało się jednak zbyt strome. Posiedziałyśmy trochę, mimo zimna, przed namiotem. Na jakiś czas nawet się rozpogodziło i pokazał się kawałek błękitnoróżowego nieba. Nasz namiot minęło jeszcze dwóch turystów – ojciec z synem. Obecność ludzi nieco mnie przerażała. Jagodę chyba trochę też, bo jak już się położyłyśmy i wiatr uderzał suwakiem o namiot miała niezłego stracha. Jak tylko zrobiło się ciemno, poszłyśmy spać. Planowana wczesna pobudka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018