Miałam sobie darować i nic szczegółowego na ten temat nie pisać. Ale skusiło ;) Szkoda byłoby nie pamiętać za kilka miesięcy szczegółów tego dnia. A warto to zachować.
Pomysł rzuciła ze dwa czy trzy tygodnie wcześniej Agnieszka B. Rozmawiała z Tomkiem M., Rafałem, Borkiem. Dzień później Tomek napisał do mnie, czy bym z nim nie pojechała. W międzyczasie Rafał zwerbował Anię P. i powstały trzy drużyny. Jedynym warunkiem, który mógł nam przeszkodzić w wyjeździe była pogoda... A! W ogóle piszę o planowaniu, a pominęłam o co chodzi. Agnieszka rzuciła wyzwanie. Zaprosiła do wyścigu. Dojechać do Malborka, używając tylko stopa. Komunikacją zorganizowaną można poruszać się tylko w obrębie miasta. Zwycięzcom pozostali fundują bilety na zamek. Powrót dowolnie (choć z góry założenie, że raczej pociąg). Najbardziej hardcorowe to, że to koniec listopada – od 14 w słoneczny dzień zaczyna robić się szaro.
W piątek okazało się, że pojawiła się dodatkowa przeszkoda – Tomek M. się rozchorował. Po dłuższych rozmowach i konsultacjach ostatecznie ustalono, że Agnieszka jedzie z nami, a trzecią parą będą znajomi Ani P. - Magda i Krzysiek. Jeszcze wieczorem rozważaliśmy z Tomkiem na gg trasę – żeby była inna niż Rafała i Ani. I w sumie decyzję zostawiając na następny dzień, poszliśmy spać. W sobotę zbiórka wcześnie, bo o 6...