Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem wokół Tatr - maj 2009    bezrowerowo, w trampkach na 2015m.n.p.m
Zwiń mapę
2009
23
maj

bezrowerowo, w trampkach na 2015m.n.p.m

 
Słowacja
Słowacja, Starý Smokovec
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 82 km
 
Dziś pieszo. Krótko spróbuję opisać trasę i odległości, póki mam mapę pod ręką. Resztę, jak będę miała czas. (Opis trasy już został nieco uzupełniony wspomnieniami)
Dzień zaczęliśmy w sklepie sportowym przy wejściu na szlak – Mirek chciał sobie kupić
coś na głowę. Chodził, zastanawiał się, rozważał, marudził na ceny... W końcu kupił sobie czarną chustkę, która okazała się pończocho-skarpetą, którą, według instrukcji, można założyć na kilka różnych sposobów. Próbując coś z nią zrobić, miałam zabawę na pół drogi;)
Ze Smokovca ruszyliśmy zielonym szlakiem wzdłuż torów kolejki na Hrebienok (Smokowieckie Siodełko). Trasa taka dość nudna. Niby pod górę, ale trochę po asfalcie. Nam to jednak bardzo nie przeszkadzało. Cieszyliśmy się, że uda się przynajmniej jeden dzień połazić. Podziwialiśmy wznoszące się nad nami, lekko przysłonięte chmurami góry. Z tego zachwycania się, zanotowałam sobie fragment rozmowy (a może monologu?) Mirka: „Góry są jak kobiety – nie mogą być całkiem odsłonięte. Tomek, a ty lubisz dziewczyny, które nic na sobie nie mają?” ;P Niestety nie zapisałam odpowiedzi...;)
Stamtąd dalej zielonym. Przy skrzyżowaniu z żółtym zeszliśmy na chwilę na dół nad strumyk (Studeny Potok), do czegoś, co na mapie nazywa się Dlhy ;) I dalej zielonym do niebieskiego, na który zeszliśmy przypadkiem. Zerwany most pod wodospadem był na tyle ekscytujący, że przeszliśmy przez niego. Kiedy się zorientowaliśmy, że nasz szlak idzie jednak drugą stroną, ludzie już z mostu zeszli. I zanim z Mirkiem opuściliśmy go (jeszcze zdjęcia), zaczęto go rozbierać. Okazało się, że droga jest zamknięta, a most
remontowany (zastępowany bardziej wytrzymałym). Byliśmy ostatnimi osobami korzystającymi ze starego mostu! :)
Dalej zielonym dotarliśmy do Staroleśnej Polany, gdzie łączy się sporo szlaków, ale trzymając się dalej zielonego połączonego z czerwonym, całkiem spokojnie osiągnęliśmy schronisko Zamkovského Chata (1475m.n.p.m.). Tam czerwony odszedł, a my spotykając coraz więcej śniegu pieliśmy się zielonym w górę. Weszliśmy w piękną kotlinę i tam zapadła decyzja, że idziemy dalej. Wzdłuż Małego Studeny'ego Potoku, przez punkty opisane na mapie jako: Ohnisko Łomnicka Koleba, Wielki Łomnicki Ogród, Złote Spady, po wielu wysiłkach, wątpliwościach czy może jednak nie zawrócić,
rzucaniu się śnieżkami, z przemoczonymi od śniegu butami dotarliśmy do schroniska Téryho Chata na wysokości 2015m.n.p.m.!!
Wrażenia niesamowite! Nigdy jeszcze nie byłam tak wysoko. Te skały, góry w dole, szczyty tak blisko... I jeszcze ogromna ilość śniegu w drugiej połowie maja. Fantastycznie.
W schronisku zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, zaszaleliśmy kupując zupę – połowa
kapuśniak, połowa czosnkową. Popatrzyliśmy też, licząc, że nasze trampki (ja i Tomek) i adidasy (reszta) nieco przeschną, na ludzi z profesjonalnym sprzętem wspinaczkowym. Gorzej niż weekendowi turyści ;P W każdym razie nie było co się zastanawiać. Czekała nas droga w dół...
Niespodziewanie okazała się ona łatwiejsza i przyjemniejsza niż sądziłam. I tak byłam
mokra, więc zdecydowałam się na kilka zjazdów na tyłku. Spore odcinki zjeżdżaliśmy z Mirkiem na butach. Chwilami nawet udawało się zbiegać. W przerwach pstrykaliśmy zdjęcia. Mirek aktywizował Rafała rzucając się na niego, dzięki czemu po wytarzaniu się w śniegu byli chyba bardziej przemoczeni niż ja ;) Po takim odcinku schodzenie bez
śniegu wydawało się z lekka monotonne. Zwłaszcza, że trochę nam się spieszyło, żeby przed niedzielą zrobić zakupy. Dlatego zeszliśmy dokładnie tą samą drogą, co wchodziliśmy.
Na dół ostatecznie i tak dotarliśmy za późno. Na szczęście już wcześniej powstał plan awaryjny, który wszystkim raczej przypadł do gustu, żeby po dojściu do pokoju, krótkiej przerwie, wsiąść na rowery i zjechać do Popradu, do całodobowego Tesco, a później wrócić kolejką, bo Poprad leży znacznie niżej niż Stary Smokovec.
I ten plan też zrealizowaliśmy. Po zjedzeniu pierwszej kolacji, próbie zorientowania się czy kolejka na pewno jeździ do późna też w weekendy, wsiedliśmy na rowery i w dół. Super długa, prosta, równa, dość pusta i przede wszystkim pochylona w słuszną stronę droga. Tesco znaleźliśmy bez większych problemów. Tam nieco nam się zeszło – najpierw przy słodyczach, później przy alkoholach. W całym szale zakupów prawie wyszliśmy z Tesco bez chleba. Ale udało się kupić wszystko. Jedna duża sakwa oczywiście nie wystarczyła na zapakowanie zakupów, więc obwiesiliśmy kierownice torbami. Chwila namysłu, gdzie może być dworzec... W końcu Rafał z Mirkiem poszli zapytać ochroniarza w sklepie. Spoko. Jego wyjaśnienie trasy wskazywało na to, że
droga, choć daleka, jest banalna. W praktyce? Jeszcze ze 4 razy pytaliśmy o drogę, klucząc po kiepsko oświetlonym i kompletnie nie oznaczonym mieście. W końcu jednak osiągnęliśmy cel, kupiliśmy bilety i przeszliśmy na peron, na który wkrótce wjechała kolejka. Chwilę przed 23.30 byliśmy w domu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018