Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem z Przemysla do Odessy - lipiec2009    ukraińskie dziury w drogach i deszcz...
Zwiń mapę
2009
09
lip

ukraińskie dziury w drogach i deszcz...

 
Ukraina
Ukraina, Dashava
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 75 km
 
9 lipca 2009
Trasa: nocleg – Sambir – Drohobych – Stebnyk – Stryi – Dashava (nocleg w stodole)
Camбip – Дpoгoбич – Cteбник – Ctрий – Дашава
dystans: 93,7km; Vśr: 17,4km/h; czas: 5h 22min

Długi, ciężki i przyjemny dzień. Śpimy w suchej i pachnącej sianem stodole u starszej pani, Ukrainki o imieniu Maria. Zdecydowaliśmy się na taki nocleg, bo wieczorem zdrowo nas zmoczyło. Ale od początku...
Ruszyliśmy rano po 9.15, po ponad 2 godzinach zbierania się. Niektórzy byli bardzo powolni, ale ogólnie poranek sympatyczny. Wyjechaliśmy i... szybko zaczęły się Ewy kłopoty z przerzutkami. Zajęły nam one dość znaczną część poranka. Tak powoli, z postojami, przez górki i dołki mijała nam droga.
Pierwszy sensowniejszy postój – Drohobych (Дpoгoбич). Dużo się naczytałam przed wyjazdem, nic nie zwiedziliśmy poza sklepem – porządny market i duże zakupy – i rynkiem, gdzie trafiliśmy przypadkiem. Sklep okazał się świetnym pomysłem i źródłem
nowej ukraińskiej znajomości. Jak już wszyscy kupili coś na drugie śniadanie, zjedliśmy te jogurty i bułki, i zaczęliśmy myśleć o drodze, lunął deszcz. I lało poważnie przez jakiś czas, więc się schowaliśmy i czekaliśmy. W międzyczasie zagadał nas pan Portugalczyk, z którym mieszano ukraińsko-polsko-angielskim się dogadaliśmy.
Kolejna miejscowość to Stryi (Ctрий). Tam już dotarliśmy całkiem przyzwoitym tempem,
ładnie po górkach i dołkach. Może gonił nas plan obiadowania w Stryiu. Jak już znaleźliśmy, po dość długich poszukiwaniach, jakiś bar, to zaczęło lać. I padało, padało, padało... Dołączył do nas poznany dzień wcześniej w pociągu Kuba, zamówiliśmy pielmieni, długo na nie czekaliśmy, zjedliśmy... I w końcu uznaliśmy, że nie ma co siedzieć. Po chwili przemoczeni, w strugach deszczu uciekaliśmy przed deszczem, a raczej w jego stronę, do Zhurawna (Zhuravno). Padało, chlapało, na drodze dziury, ale tempo mocne. I najpiękniejsza tęcza, jaką widziałam w życiu!! Cudowna – mocna, wyraźna, pełna, aż świecąca – SUPER! :)
Ale jak się jedzie w stronę tęczy, to zaraz będzie lało. Więc kiepsko. Zatrzymaliśmy się na chwilę. Uznaliśmy, że szukamy stodoły. Chwilę dalej trafiliśmy na sklep, gdzie dużo ludzi machało do nas, więc stanęliśmy. Poza tym reszta chciała kupić piwo czy coś
mocniejszego. Zapytaliśmy o stodołę. I najpierw powiedzieli, że nie ma. Ale jak kupiliśmy alkohol, chcieli pić z nami. My powiedzieliśmy, że musimy jechać dalej szukać spania i... znalazła się stodoła :) Jeden z panów zawiózł nas do swojej ciotki. Ona dała nam miejsce, poczęstowała mlekiem. Rozłożyliśmy się na pachnącym sianie.
Przestało padać, więc Mirek i Radek rozbili obok stodoły namiot, w którym mieli spać. Co prawda obiecaliśmy (to znaczy oni obiecali ;p) wrócić do sklepu się napić, ale nie wyszło... Za daleko, my zmęczeni, a poza tym, jak tu wrócić pod wpływem... ? Dobrze, choć mogło być ciekawie ;) Przed snem posiedzieliśmy przy palnikach z gulaszem z kaszy jęczmiennej i wodą, z butelką „7cudów” czy czegoś takiego ;P A jutro o 6.30 pobudka.
Dzisiejszy dzień upłynął mi pod znakiem dziur w drogach.
Nigdzie chyba nie ma tak złych dróg, jak na Ukrainie. W Polsce już nie będę marudzić...
Pewnie dużo się jeszcze działo...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018