Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem z Przemysla do Odessy - lipiec2009    problemy z łańcuchem, czarnoziemy
Zwiń mapę
2009
11
lip

problemy z łańcuchem, czarnoziemy

 
Ukraina
Ukraina, Park Narodowy przed Satanivem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 232 km
 
Trasa: Pidhaitsi – Terebovlia – Hrymailiv – nocleg prawie że w parku narodowym
Підгайці – Тереболя – Гримайлів
dystans: 91,54km; Vśr: 16km/h; czas: 5h 41min

Pobudka wyszła w końcu o 6.30. Jakoś nikomu poza mną budzik nie zadzwonił. Ale udało nam się sprawnie i szybko zebrać:) Mirek z Radkiem się postarali ;) Godzinę wyjazdu przesunęła nam nieco dętka Ewy. A raczej flak. Ale ostatecznie i tak w 1,5
godziny udało nam się zebrać. Miał być dość szybki postój przy sklepie. Wyszło pierwsze wydłużenie czasu podróży – kupowanie tradycyjnych ukraińskich suszonych rybek, kwasu chlebowego z rozlewni, degustacja piwa (ehh...), szukanie studni z wodą,
po którą aż z Lwowa przyjeżdżają...
Niedaleko za sklepem, przy skałach kredowych, śniadanie. I znów długi postój. Zdecydowanie za długi. A śniadanie zbyt obfite. Ale w końcu ruszyliśmy. Dotarliśmy do nieszczęsnego Підгайці, a dalej na Тереболя. Droga całkiem miła, ale wciąż górzysto pofalowana. Udało zaliczyć się kilka poważniejszych podjazdów. Ostatecznie tuż przed samą Тереболя pewien większy podjazd zmusił nas do dłuższego postoju. Przy podjeździe Ewie, która już wcześniej marudziła na support, jak to określił Mateusz: „skończył się łańcuch”. Naprawa zerwanego łańcuch poszłaby szybko i sprawnie, gdyby Mirek nie zapomniał skuwacza. Ale ponieważ go nie wziął, Ewa z Mateuszem i Mirkiem pojechali do wsi szukać kogoś, kto będzie mógł pomóc. Ja ruszyłam za Markiem i Radkiem. Spotkałam ich za 3 górkami. Gadali sobie z podróżującą po Europie (i Azji) Niemką, której matka była Polką. Nawet ja włączyłam się do rozmowy po angielsku. Napiliśmy się kawy, przegryzając orzeszki, ona poopowiadała. W końcu, jak za którymś
razem wyszłam na drogę, zobaczyłam naszych!! :) Po chwili postoju o rozmowie z nową znajomą, pojechaliśmy dalej.
W Тереболя zatrzymaliśmy się przy sklepie (gdzie Radek zostawił na parapecie swoją
kosmetyczkę), później wylądowaliśmy w knajpie na obiedzie – dla odmiany naleśniki. Mało sycące. I znów poprawianie Ewie łańcucha.
Z Тереболя pełni zapału, wiedząc, że znów będzie mało kilometrów, ruszyliśmy na Сатанів. Mała dygresja: trasa dość pokręcona. Kilkakrotnie powtarzał się znak informujący o serii zakrętów. Radek zwrócił uwagę, że na dwóch kolejnych ostrzegali o 6 podwójnych zakrętach. Wywnioskował, że Сатанів będzie za trzecią szóstką ;P
Jechało się całkiem sprawnie i przyjemnie, ale górki przed parkiem narodowym zmęczyły Mateusza. Efekt – postój na czereśnie :D Przy naszym – moim, Radka i Mirka – drzewie nie najadłam się za bardzo, ale za to złapaliśmy fazę :P Wymazaliśmy się sokiem, pstrykaliśmy zdjęcia i w ogóle fajna była zabawa :) Zakończył ją właściwie tekst Mateusza spod drugiego, odległego drzewa, skąd robił na dużym zoomie zdjęcia: „Ania, co Ty masz na piersiach?!” ;P Trzeba było się nieco umyć i ruszać dalej.
Droga przez park narodowy całkiem miła, ruch niewielki, ale dość szybko zaczęło robić się ciemno. Tablice informowały o tym, że raczej nie można biwakować. Zgodnie z mapą przez kawałek trasy miała być przerwa w parku narodowym. I faktycznie. Zaraz, jak zaczęło się pole, jeszcze na skraju lasu, zjechaliśmy za krzaki, żeby się rozbić. Uznaliśmy, że nie przeszkadza nam bliskość drogi, bo niewiele samochodów spotkaliśmy, więc będzie cicho…
Ledwo się rozłożyliśmy zaczęły jeździć kombajny – wielkie, głośne, migające. W ogromnych ilościach!
Wieczorem mimo zmęczenia i mżącego od czasu do czasu deszczu trochę sobie posiedzieliśmy. Najpierw nad butlą, później w namiocie Mateusza i Marka. Było dużo seksistowskich i nieprzyzwoitych żartów, w których specjalizował się Marek. Poza tym zaczęto tworzyć sagę o czeczeńskich bojownikach (Mirek i Radek) walczących na Ukrainie o wolność Czeczeni. Na zakończenie bojownicy zdewastowali nieco zboża tarzając się po nim, prezentując swoje przygotowanie bojowe;)
Gdzieś w międzyczasie zrobiliśmy sobie jeszcze małą sesję zdjęciową z... czarnoziemami. Po ogromnych przestrzeniach pól widać, że to żyzne ziemie. A kiedy wieje wiatr i jedzie się ciężko, każda okazja do postoju jest doskonała. No i to naprawdę fajnie zobaczyć coś, o czym słyszy się od podstawówki na lekcjach geografii ;P
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018