Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem z Przemysla do Odessy - lipiec2009    rozstanie z Mateuszem, kryzysowy dzień
Zwiń mapę
2009
12
lip

rozstanie z Mateuszem, kryzysowy dzień

 
Ukraina
Ukraina, Yarmolintsy
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 284 km
 
Trasa: nocleg – Krasne – Sataniv – Horodok – Yarmolyntsi – nocleg przy bocznej drodze z krajówki
Красне – Сатанів – Городок - Ярмолинці
dystans: 63,7km; Vśr: 14,7km/h; czas: 4h 8min

Dzień zaczął się później niż ustaliliśmy. O 5 obudził mnie deszcz. O 6.30, po budzikach, wśród dźwięku deszczu, głos Mirka: „Aniu, co robimy?”. Przesunęliśmy budziki o godzinę. O 7.30 Marek wyszedł na zewnątrz i odkrył, że to tylko woda z drzew pada na namioty. W błogich nastrojach, wyspani, wzięliśmy się za pakowanie, śniadanie, zwijanie namiotów. Zeszło się długo, ale w dobrych nastrojach, zwłaszcza, że pojawiło się słońce, które nie prażyło zbyt mocno, ale przyjemnie nam świeciło.
W końcu po 11 udało się ruszyć w drogę. Mateusz zdecydował, że wraca, więc trzeba było sprawnie dotrzeć do Городокa. Pierwszy postój zrobiliśmy w miejscowości Красне, gdzie przy cerkwi był odpust :) Dla mnie super zjawiskowa etnograficzna atrakcja. Dla reszty miejsce zakupów pamiątek. Dalej trasa poprowadziła nas przez Сатанів (takie sobie większe miasto), a później rozległe, klimaciarskie, ukraińskie przestrzenie. Trochę fotek, momentami przyjemna, chwilami ciężka psychicznie droga. Terenowo – sporo górek, ale mało stromych i zjazdy.
Postój przy kapliczce ze studnią wywołał nieco nerwową atmosferę, bo Radek i Mirek bawili się studnią, podczas gdy do nas ewidentnie zbliżała się burza. W końcu połowa pojechała, a my goniliśmy, popisując się kondycją ;P I tak przed deszczem wjechaliśmy do miejscowości Городок.
Od początku wyglądała mało przyjemnie. Domy pokrywały wzgórza wokół dwóch jezior, a stacja kolejowa znajdowała się w części miasta kompletnie nam nie po drodze. Ale nie mogliśmy zostawić Mateusza. Przejazd przez miasto – nawet miły. Z Mirkiem i Radkiem zbieraliśmy wiśnie, czekając na Mateusza, który pod górki prowadził rower.
Na stacji, już właściwie za miastem, rozstawiliśmy rowery i część poszła się dowiadywać o pociąg. Nie było ich długo. Zaczął padać deszcz, więc schowaliśmy rowery pod dach. Rozstawiliśmy butlę i zaczęliśmy robić jedzenie. W międzyczasie Mateusz obczaił plan powrotu do Polski. Panie na dworcu dowiadywały się wszystkiego, co trzeba. Sprawa
się skomplikowała, jak się okazało, że trzeba rozłożyć i zapakować rower. Dużo stresu, myślenia, kombinowania. W końcu jedna z pań przyniosła taśmy i jakieś folie z domu. Ale ostatecznie wymyśliła, że Mateusz może pojechać autobusem, a rower autobusem, z jej mężem w środę lub sobotę.
Do pociągu mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc, zjedliśmy zupki, pasztet, warzywa, wypiliśmy herbatę... Porobiliśmy zdjęcia, ponudziliśmy się... I w końcu, kiedy wszystko zostało załatwione, a pani za pomoc dostała 10 euro, poszliśmy do obskurnego, ale taniego baru na obiad. Jedzenie całkiem przyzwoite – ziemniaczki, ładnie zapiekana wątróbka... mmm :) W końcu odprowadziliśmy Mateusza na pociąg, on wsiadł i pojechał, a my w deszczu na rowery i w drogę. Odcinek straszny. Najgorszy kryzys wyjazdu.
Deszcz, robiło się coraz ciemniej, wszystkim zależało na kilometrach. I jeszcze w niedzielny wieczór ruchliwymi, dziurawymi trasami. Dla mnie stres koszmarny. I jeszcze dodać wiary w możliwość zrealizowania planu. (...)
Nocleg znaleziony właściwie w ostatniej chwili przed ulewą, która wciąż trwała, kiedy pisałam przed snem. Błyskawicznie rozbiłyśmy namiot i zrobiłyśmy kanapki, kiedy chłopaki się jeszcze męczyli ze swoim. Zjedliśmy je u nas i spać. Wszyscy są zmęczeni... Tylko Marek niepotrzebnie straszył strumykiem w pobliżu. Że może niby wylać. Znów nie będę mogła spać :/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018