Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem z Przemysla do Odessy - lipiec2009    ukraińskie bezkresy
Zwiń mapę
2009
13
lip

ukraińskie bezkresy

 
Ukraina
Ukraina, Kopaygorod
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 363 km
 
13 lipca 2009
Trasa: nocleg – Solobkivtsi – Zinkiv – Vinkivtsi – Yaltushkiv – nocleg przed Kopaihorod w kukurydzy
Солобківці – Зіньків – Віньківці – Ялтушків
dystans: 79,5km; Vśr: km/h; czas: (nie wiem czemu w notatkach tylko dystans)

Dziś znów nie zrobiliśmy ani planowanej normy, ani minimum.
Śpimy gdzieś przed Копайгород. Mimo wcześniej pobudki przejechaliśmy mało. Ewę bolał brzuch. Przez cały dzień mało jadła. Późno się podnieśliśmy. Budzik na 5.30, ale dopiero przed 6, gdy wciąż padało, ktoś zapytał, co robimy. Ruszyliśmy po 10, ale zdążyliśmy zjeść śniadanie i wysuszyć namioty.
Początek drogi krajówką – ciężki. Potem popsuła się nawierzchnia, ale ruch się zmniejszył, więc można się było trochę rozłączyć, jechać samemu trochę za grupą. Nikt mi już nie powie, że Ukraina jest płaska. Mnóstwo górek i dołków. Po drogach bardzo różnej jakości. Źle czująca się Ewa kiepsko je znosiła. Po kilku poważniejszych podjazdach i postoju w Віньківц w sklepie, w którym nic nie było, zatrzymaliśmy się na drugie śniadanie. Ewa rzuciła się na trawę w śpiworze. My z Radkiem i Mirkiem weszliśmy na drzewo i ja jadłam czereśnie, oni się nimi rzucali, czego efekty było widać na ich ciuchach co najmniej do końca wyjazdu. Jak już wszyscy zeszli na ziemię, zjedliśmy parówki i jakieś kanapki. Chcieliśmy jeszcze Ewie dać pospać, ale zbliżały się
krowy, więc się podnieśliśmy.
Tu kończą się notatki. Jakoś zabrakło czasu, żeby uzupełnić, więc będzie krótko, na
podstawie zdjęć.
Sporą część drogi jechaliśmy nad stawami, przez małe wioski, które nigdy nie widziały asfaltu. Ale odkryliśmy, że nawet tam docierają autobusy. Ogólnie dość ładna okolica. Gęsi i kozy na drodze, zarośnięte stawy. Cicho i spokojnie. Co prawda w jednym miejscu trochę nam się zabłądziło, ale na szczęście szybko się zorientowaliśmy o wróciliśmy na właściwą drogę. Korzystając z sąsiedztwa wody, cały czas rozglądaliśmy się za jakimś kąpieliskiem... W końcu wybraliśmy typowe pastwisko, gdzie było dość dogodne dojście do płytkiej, błotnistej wody. Ciężko było się w całości zmoczyć, ale w końcu nawet głowę dałam radę umyć.
No i pranie zrobiliśmy... Poza tym trochę odpoczęliśmy, nabierając sił do dalszej drogi. Druga kąpiel wyjazdu :D
Do końca dnia jechaliśmy dość indywidualnie. Ja starałam się podziwiać widoki, ale czułam się trochę zmęczona. I zła, że nie uda się zrealizować planu. Bardzo ładna trasa. Kiepskiej jakości, ale pusta. Trochę odległa od cywilizacji. Przed nocą trafiliśmy tylko na
jeden sklep w malutkiej wiosce, w którym było wszystko – jedzenie, chemia, ciuchy... Ale jakoś nie bardzo wiedzieliśmy, co kupić. Zaryzykowaliśmy z ukraińskimi pasztetami. Rozbiliśmy się na noc na jakimś odludziu, w polu kukurydzy, ostatecznie zniechęcając się do czarnoziemów, które po tej nocy chyba już na zawsze zostały na namiotach...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018