Geoblog.pl    venividi    Podróże    Rowerem z Przemysla do Odessy - lipiec2009    już prawie u celu...
Zwiń mapę
2009
17
lip

już prawie u celu...

 
Ukraina
Ukraina, nad jeziorem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 688 km
 
17 lipca 2009
Trasa: Marianivka – Shyriaieve – Ivanivka – Adamivka – nocleg za Marynivką, nad jeziorem
dystans: 105,03km; Vśr: 16,7km/h; czas: 6h 16min

Spisywane z dwudniowym opóźnieniem, bo już nie miałam siły pisać na bieżąco. I czasu
specjalnie nie było. Poza tym uzupełnione, o to, co pół roku temu pominęłam, bo wiedziałam, że jest na zdjęciach.
Dzień, jak wynika z licznika, długi – 105km. Na dodatek ciepły, wręcz gorący i bardzo jednostajny, nawet trochę nudny. W naszym pełnym owadów, zagajniczku wśród pól, przy drodze, którą całą noc zasuwał szalony traktorzysta, postanowiliśmy wstać wcześnie. Pobudka o 4.30! Nieludzka pora, ale jak niespełna dwie godziny później wyruszyliśmy, już było gorąco. Jeden z trudniejszych fizycznie dni. Początkowo stepowy krajobraz zachwycał i fascynował. Był taki inny! Ogromne przestrzenie, mało domów, trochę pól.
Trafiliśmy też na poranne pędzenie bydła – facet na koniu, dużo krów, unoszący się kurz… Prawie, jak dziki zachód ;) I jeszcze drewniane wozy zaprzężone w konie, drewniana zabudowa. Super! A na dodatek, kiedy mieliśmy ruszać, Mirkowi urwało się siodełko, więc zainteresowałam się łażącymi niedaleko od nas czworonogami
– jednym małym i dwoma malutkimi. Podjechałyśmy z Ewą i okazało się, że to szczeniak i dwa kociaczki. Początkowo nieco przestraszone i nieufne okazały się niesamowitymi pieszczochami!
Krajobraz niedługo potem zaczął męczyć. Zwłaszcza, że zabudowania rzadko, znaleźć cień ciężko. Na dodatek na wielu fragmentach bardzo zła nawierzchnia. A jak trafiła się lepsza, to asfalt się topił. Z wielką ulgą zatrzymaliśmy się przed południem przy pierwszym napotkanym sklepie. Ewa nie chciała dalej jechać. Ja nie miałam siły. W sklepie (klimatyzowanym) spędziliśmy sporo czasu, wykupując wszystko, co z lodówki –
jogurty, picie, lody. Mirek i Radek śledzie kupili ;) Chwilę chłodziliśmy się w cieniu. Jakieś 1,5km dalej zatrzymaliśmy się na planowaną popołudniową drzemkę. Od 13 do 14.30 większość spala lub kimała. Było koszmarnie duszno.
Dalsza droga ciągnęła się jeszcze bardziej. Ciepło, duszno, bez cienia. Jedynym urozmaiceniem był postój po wodę. Przy okazji kupiliśmy regionalne wino produkcji właściciela studni. Na wieczór. Za 18 hrywien.
Wieczorem, kiedy słońce zaczęło pomarańczowieć, zerwał się wiatr, ale wciąż było ciepło. Według mapy wjechaliśmy w sąsiedztwo jezior i zaczęliśmy powoli myśleć o
noclegu. Marzyło nam się spanie nad jeziorem. Minus – jezioro położone sporo poniżej drogi. Ale chyba bardzo nam zależało.
Na trasie spotkaliśmy jeszcze niejakiego Ebгeнийa na skuterze, który poopowiadał Mirkowi o okolicznych atrakcjach turystycznych.
Będąc już prawie nad jeziorem, trochę na pałę, mimo widocznych zabudowań, zjechaliśmy na dół. Dla mnie dłuższa chwila stresu, że zaraz będę musiała wracać. A już nie miałam siły. Ale, jako, że szczęścia mamy sporo, trafiliśmy na najlepsze z możliwych miejsce do spania!
Po krótkiej naradzie zjechaliśmy na poziom wody. Robiło się szaro. Szybka lista rzeczy do zrobienia: ognisko, kąpiel, namioty… Zaczęliśmy od szukania drewna. Poszło szybko, bo na górze leżał spory stosik. Kąpać zaczęliśmy się już po ciemku. Z Mirkiem i Markiem, w butach (bo kamienie), z mydełkami, ostrożnie… Woda okazała się słona, płytka i pełna ryb, niektórych przerażająco wielkich, które przepływały koło nas i skakały wokół. Wykąpaliśmy się dość szybko. Błyskawiczne suszenie i przebieranie. Ja zaczęłam nosić drewno jeszcze w kostiumie, korzystając z ciepłej nocy. Równocześnie
rozkładały się namioty.
Gdy już uwinęliśmy się ze wszystkimi przygotowaniami, rozpaliliśmy ogień i zaczęliśmy robić kanapki, popijając kupione tego dnia wino… Najpierw odpadł Marek, później
Ewa. Ja byłam zmęczona, od wina trochę kręciło mi się w głowie, ale od ognia odeszłam po 2.20. Co prawda wcześniej pospaliśmy się przy ognisku, ale liczy się, że paliło się ono
długo. Świeciły gwiazdy, od wody niosło się brzęczenie owadów, a my sobie leżeliśmy i było naprawdę miło.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018