Geoblog.pl    venividi    Podróże    Przez Rumunię - sierpień 2009    Fogarasze są piękne! Tylko małe problemy z wodą...
Zwiń mapę
2009
20
sie

Fogarasze są piękne! Tylko małe problemy z wodą...

 
Rumunia
Rumunia, Fogarasze nad jeziorem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 847 km
 
20 sierpnia 2009
Fogarasze – dzień drugi
O 5.00 czasu polskiego nie było jeszcze jasno. Ale już też nie ciemno. Mimo zimna podniosłyśmy się dość sprawnie. To nie była luksusowa noc – zjeżdżałyśmy, budził nas huczący wiatr. Ubrane we wszystko, co miałyśmy, robiąc śniadanie, obserwowałyśmy przesuwające się chmury. Widoczność kiepska. Ale chwilami się przejaśniało. Poza tym zimno i mokro. Zebrałyśmy się w 2h i w drogę. Na jednym z pierwszych podejść spotkałyśmy kozice górskie!
Po początkowym bardzo spokojnym odcinku przyszedł czas na podejście w stronę Moldoveanu. Dyszałyśmy równo ze znajomymi Czechami ;P A na szczycie... trzy ekipy Polaków. Śmieszne spotkanie. Na górze ciasno. I wciąż zimno. Choć od strony, gdzie miałyśmy schodzić pogoda wyglądała znacznie lepiej. Wszystko to spowodowało, że dość szybko ruszyłyśmy w dół. Zejście początkowo bardzo męczące i trochę stresujące. Po obsuwających się kamieniach. Bez żadnych uszkodzeń udało nam się jednak pokonać ten odcinek. Już wcześniej, po moich namowach, Jagoda zgodziła się zejść z głównego szlaku do jeziora, gdzie zamierzałam się wykąpać. Jezioro okazało się być sporo niżej, ale potrzebowałyśmy też wody, więc ostatecznie zeszłyśmy do niego mało wygodną ścieżką. Ja, zgodnie z planem, się wykąpałam. Jagoda poszła po wodę. Jezioro było lodowate, ale przecież w różnej temperaturze już się w te wakacje kąpałam. Na szczęście wyszło słońce. Korzystając z bliskości wody, ugotowałyśmy coś, zjadłyśmy kanapki. Po miłym odpoczynku postanowiłyśmy wrócić na szlak na azymut. A konkretnie do chatki położonej nieco dalej niż zejście ze szlaku. Przy niezarośniętych zboczach nie było to szalenie trudne, ale i tak miałyśmy sporego farta, wychodząc idealnie na nią.
Ciąg dalszy drogi to trochę zejść i podejść. Raczej przyjemnie, mało trudno. W którymś momencie naszą sytuację popsuło to, że Jagodzie wypadła butelka. Poleciała na tyle daleko i po tak stromym zboczu, że nie dało się jej odzyskać. Straciłyśmy dwa litry wody! Jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy zeszłyśmy do przełęczy, w której chciałyśmy szukać strumyka, gdzie trafiłyśmy na najgorszą mgłę w ciągu trzech dni łażenia – na pół kroku nic nie było widać. Tam, przy trzech osiołkach, spotkałyśmy kilkuosobową grupę Polaków. Pytali nas o wodę. Powiedzieli, że tam, skąd idą, bardzo sucho i wody brakuje. To przypieczętowało naszą decyzję, żeby zejść ze szlaku i spać nad jeziorem. Dziarsko ruszyłyśmy przed siebie, żeby dotrzeć do celu przed nocą. Jeszcze kawałek dalej trafiłyśmy na Czechów, którzy też pytali o wodę. Powiedzieli, że do naszego jeziora jakieś 2h. Tak liczyłyśmy. Droga przyjemna, po połoninach, lekkie nachylenia, ładne widoki, przyjemna pogoda. Chociaż, kiedy niebo zaczęło pomarańczowieć, nam trasa zaczęła wydawać się strasznie długa. W końcu z wielką ulgą zauważyłyśmy skręcające w lewo niebieskie kropki. Do jeziora 20 minut w dół. Z góry jeszcze zauważyłyśmy rozbity na skarpie kilka metrów powyżej tafli wody namiocik. Kiedy tam doszłyśmy, okazało się, ze to para Polaków. Rozbiłyśmy się prawie tuż przy jeziorze. Rozstawianie namiotu kosztowało mnie to sporo nerwów, bo pękła kolejna cześć jednego z pałąków. Ostatecznie zrezygnowałyśmy ze stawiania przedsionka. Namiot rozbiłyśmy na kamieniach troszkę, ale przynajmniej nie wiało. I nie zamarzłam w nocy.
Zjadłyśmy zupę, umyłyśmy zęby i poszłyśmy spać. I tak było już późno.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018