Geoblog.pl    venividi    Podróże    Przez Rumunię - sierpień 2009    Z Oradei do Krosna na nocny autobus do stolicy...
Zwiń mapę
2009
28
sie

Z Oradei do Krosna na nocny autobus do stolicy...

 
Polska
Polska, Krosno
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2258 km
 
Około południa, z całym tym tłumem wysypałyśmy się na stację w Oradei. Szybki rzut oka na plan miasta... I niestety wiedziałyśmy, że do granicy jest spory kawałek drogi. Spacer z plecakami przez rozgrzane, zatłoczone ulice nie należy do szczególnej przyjemności. Ale i tak najgorszy był ostatni odcinek, prowadzący już prosto do przejścia z Węgrami. Próbowałyśmy tam od czasu do czasu coś łapać, ale bez skutku.. Kawałek podjechałyśmy tramwajem, którego motorniczy kazał nam wsiadać. W sumie dziwne to było ;)
W końcu na nasze machanie zareagował młody mężczyzna, jadący do Budapesztu (nawet chwilę się zastanawiałyśmy się nad możliwością skorzystania z takiej okazji), opowiadający z radością, że w poprzedni weekend był ze swoją narzeczoną w Polsce, w Krakowie. I bardzo mu się podobało. Krótki odcinek trasy, który pokonaliśmy z nim minął bardzo przyjemnie. Na zakończenie, kiedy wysiadałyśmy przed granicą, życzył nam powodzenia. Wiedziałyśmy, że bardzo nam się ono przyda...
Już na Węgrzech, po krótkim spacerze poboczem, dotarłyśmy na wskazany nam w czasie podróży w tamtą stronę parking, gdzie zatrzymują się polscy kierowcy. Samochodów nie było dużo, ale faktycznie prawie wszystkie miały nasze rejestracje. Chwilę się pokręciłyśmy, porozglądałyśmy i w końcu zaczepiłyśmy mężczyzn kręcących się koło samochodów. Dowiedziałyśmy się, że większość z nich... zamierza stamtąd ruszyć dopiero po weekendzie! Krążyła jakaś niepotwierdzona plotka, że na Słowacji jest zakaz jazdy TIRami na dzień przed jakimś świętem. Poważna komplikacja... Ostatecznie jednak okazało się, że jeden z kierowców zamierza zaryzykować i rusza za godzinę. Zgodził się nas wziąć. Czas, który nam został wykorzystałyśmy na wydanie ostatnich lej i przekąszenie czegoś. Trochę zaczynałyśmy się zastanawiać, jak długo potrwa ta podróż... Ale nie traciłyśmy nadziei, że następną noc prześpimy w swoich łóżkach.
Podróż przez Węgry nie trwała długo. Przez CB radio dostawaliśmy różne, często sprzeczne informacje na temat zakazu na Słowacji. Naszemu kierowcy zależało bardziej niż nam – chciał spędzić weekend z rodziną, której jeżdżąc na TIRze prawie nie widuje. W ogóle dużo opowiadał i o pracy, której nie lubi, i o swoich bliskich. W bardzo sympatycznej atmosferze dotarliśmy do granicy słowackiej. Stało tam trochę samochodów, ale... okazało się, że nie ma żadnego zakazu! Szczęśliwi ruszaliśmy dalej, kiedy zatrzymała nas jeszcze policja i sprawdzała wszystkie dokumenty. Trochę wypytywali, co robimy w tym samochodzie, ale wytłumaczenie, że wracamy do domu im wystarczyło.
Dość sprawnie, bo po dobrych drogach mijaliśmy Słowację, kiedy nasz kierowca stwierdził, że jednak będzie musiał zjechać na jeszcze jedna pauzę w okolicach granicy. Chcąc nam pomóc zaczął łapać przez CB radio innych polskich kierowców, którzy będą jechali dalej. I w końcu trafił na takiego, który zgodził się nas zabrać. Po serdecznym pożegnaniu zmieniłyśmy samochód i z mało rozmownym, zestresowanym, bo jadącym mimo przekroczonego czasu, kierowcą przejechałyśmy kawałek Słowacji i w Barwinku wjechałyśmy do naszego kraju! Z TIRa zdecydowałyśmy się wysiąść w Krośnie, licząc, że mimo późnej pory uda nam się złapać coś do Warszawy lub przynajmniej przeczekać noc na jakimś zamkniętym dworcu. Na pobliskiej stacji benzynowej zapytałyśmy, jak dojść na pociąg lub pks. Okazało się, że przed nami spacer przez pół miasta. Na szczęście Krosno nie jest wielkie. Mimo zmęczenia narzuciłyśmy sobie mocne tempo, czując, że dom coraz bliżej. Trasa wzdłuż torów rozwiała nasze wątpliwości... Ruch nie jest tu za duży. Na dworcu PKS raczej cicho. Nic nie szykuje się do odjazdu... Stanęłyśmy przed rozkładem, szybko znalazłyśmy Warszawę, przejrzałyśmy znaczenie literek i cyferek przy godzinie i... nie wierzyłyśmy własnym oczom! Odjeżdża za niecałe pół godziny! Niewyobrażalnie szczęśliwe zjadłyśmy kanapki z pasztetem i już wkrótce siedziałyśmy w autobusie. Prawie całą drogę przespałam. A wczesnym porankiem byłyśmy już w domu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
venividi
Anna Buczek
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 71 wpisów71 7 komentarzy7 199 zdjęć199 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.01.2018 - 31.01.2018