Chwilę machaliśmy niezbyt nachalnie, bo byliśmy głodni i zamierzaliśmy zjeść. A ja chciałam wreszcie porobić zdjęcia. I tak po nie bardzo długim czasie zatrzymał się samochód z dwójką młodych ludzi. W środku na początku siedziała za kierownicą dziewczyna, ale szybko się zamieniła ze swoim towarzyszem, bo chciała z nami rozmawiać. Przedstawiła się, ze ma na imię Ewa. Jego imienia pełnej wersji nie poznaliśmy. Zdrobnienie brzmiało jak Semirek, czy jakoś tak. Nie mówił po polsku i uznaliśmy później, ze był Turkiem. Jechali do znajomego do Ciechocinka.. Dziewczyna bardzo entuzjastycznie reagowała na to, że jedziemy, że stopem, że wyścig, że z Warszawy, że do Malborka... I mówiła, że ona też zawsze tak chciała i marzy sobie o Francji. Po jakimś czasie rozważań uznała jednak: „A co ja bym zrobiła bez walizki? Jak bym sobie poradziła bez moich ciuszków?” :P Chłopak skupił się na prowadzeniu – dziurawa, koszmarna droga między Płockiem a Ciechocinkiem przez Włocławek, a on 120km/h i prowadzi jedną ręką. Kiedy ignorował uwagi dziewczyny, ta przechylała się w jego stronę i biła go po nogach, Ale trasa też przyjemna. Siedzieliśmy we trójkę z tyłu, więc część drogi przegadaliśmy ze sobą.